Trudno zaliczyć mnie do bezkrytycznych entuzjastów mediacji. Nie neguję jej przydatności w niektórych sytuacjach – ale uważam za chybione zalecanie lub stosowanie jej jako panaceum we wszystkich sporach. Obecny lans mediacji w każdym sporze – operuje o tyle nośnymi co nieprawdziwymi hasłami: „najgorsza ugoda lepsza niż najlepszy wyrok”, „każdy zyskuje, nikt nie traci” itp.
Usilne nakłanianie do mediacji może być postrzegane jako recepta na odciążenie sądów i na przewlekłe rozpatrywanie przez nich spraw ale nijak nie służy prawu według którego wypada – zgodnie z rzymską paremią – każdemu oddać co mu się należy. Należy mieć na względzie, że w promowanej za wszelką cenę ugodzie strony mogą się zgodzić zawrzeć to, w co tak naprawdę żadna z nich nie wierzy i z czego nie będzie zadowolona.
Przewiduję, że sens mediacji będzie wypaczany i mediacja będzie wykorzystywana jako element strategii procesowej dla „zmiękczenia” i „szachowania” przeciwnika. Przypominają mi się przy tej okazji słowa znanego „zwolennika zgody” z jego przemówienia z dnia 13 grudnia 1981r. o wprowadzeniu stanu wojennego „Jak długo ręka wyciągnięta do zgody ma się spotykać z zaciśniętą pięścią?”
Być może specyfika przeważającej większości dotychczas prowadzonych spraw (powództwa o zapłatę za towar) zawęziła mi optykę widzenia mediacji i ugód lub tak szczęśliwie udawało mi się ukształtować umowę swoich mocodawców i zabezpieczyć roszczenie u źródeł jego powstania, że nie widziałem sensu ustępstw? A może pozostaję pod przemożnym wpływem Trylogii Henryka Sienkiewicza gdzie oczekiwanie zbawiennych skutków „układów” z kozactwem przyniosło odwrotne efekty? 🙂
Zdarza się – nawet często, że dogaduję się z przeciwnikami procesowymi ale nie na każdych zasadach. Bliskie w tej materii są mi słowa jakie wypowiedział w Ogniem i mieczem Jeremi Wiśniowiecki: Zwyciężonym łaskę okażcie, to ją przyjmą z wdzięcznością i pamiętać będą; u zwycięzców w pogardę tylko pójdziecie.
Dlatego zastanawiam się jak odpowiedzieć na nowy – obowiązujący do 1 stycznia 2016 – wymóg formalny pozwu tzn. jak wyjaśniać przyczyny niepodjęcia próby mediacji lub innego pozasądowego sposobu rozwiązania sporu (art. 187§ 1 ust. 3 kpc)? W sytuacjach oczywistych podejmowanie takich prób opóźnia jedynie osiągnięcie celu – tzn. sprawiedliwego rozstrzygnięcia.
Dlatego we wcześniejszym wpisie wskazywałem że już wezwanie do zapłaty można traktować jako próbę pozasądowego rozwiązania sporu.
Można zastanowić się także nad zapisem w umowie wyłączającym mediację na rzecz rozstrzygnięcia sądowego. Wówczas wyjaśnienie przyczyn niepodjęcia próby mediacji można sformułować następująco: „strony w umowie zgodnie wyłączyły mediację lub pozasądowe rozwiązanie sporu”. W trakcie procesu taki zapis może nic nie znaczyć ale jako wytłumaczenie niepodjęcia mediacji przedprocesowej powinien wystarczyć.
{ 4 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Bardzo fajny artykuł. Ja szczerze mówiąc jakoś nie widzę mediacji pomiędzy przedsiębiorcami, chyba że tak jak Pan pisze, będzie ona stosowana jako element strategii procesowej. Osoby z którymi miałem okazję rozmawiać o mediacji twierdzą, że jest to fajny sposób żeby porozumieć się z dłużnikiem i jeżeli byliśmy partnerami biznesowymi, dalej pozostać w dobrych relacjach. Mnie szczerze mówiąc jakoś to nie przekonuje, jeżeli partner biznesowy, będący dłużnikiem, ma „przejściowe” problemy” i będzie wykazywał wolę współpracy oraz dostosuje się do warunków zaproponowanych przez wierzyciela, spór sądowy i mediacja będą zbędne. Jeżeli nie dostosuje się do warunków zaproponowanych przez wierzyciela, sprawa sądowa będzie niezbędna, po co zatem mediacja?
Mam podobny pogląd. Nie przekreślam sensu mediacji jako takiej – wszak obie strony mogą być współwinne sporu – ale w typowej sytuacji mediacja nie doprowadzi do obupólnego zadowolenia.
Mediacja ma sens w sporach, gdzie istnieje spora niepewność co do rozstrzygnięcia, np. zadośćuczynienie z tytułu naruszenia dóbr osobistych (w tym za wypadki drogowe), roszczenia z własności przemysłowej i prawa autorskiego w związku z naruszeniem praw wyłącznych (tutaj to jest loteria), sprawy rodzinne. W sprawach o zaległą fakturę przy sprzedaży nie ma sensu prowadzenia mediacji. i jak słusznie mec. Bloch prawi, zwykłe wezwanie do zapłaty powinno wystarczyć. Spora część sędziów powinna to rozumieć, dlatego nie martwiłbym się za bardzo o zwroty pozwu z uwagi na braki formalne, jak straszyła w wydaniu weekendowym Rzeczpospolita 🙂
Dokładnie tak. Mediacja ma sens dla stron gdy usuwa niepewność rozstrzygnięcia a nie gdy traktuje się ją jako remedium na przewlekłe postępowania sądowe.