Dzisiejszy wpisem chcę przypomnieć temat odbiegający od tematyki bloga niemniej bardzo ważny dla świadomości – jak myślę – nie tylko mojej, a niezmiennie spychany na boczny tor przez tzw. „oficjalne czynniki” w imię a jakże: „poprawności politycznej”.
Temat dotyczy dokonanej przez organizacje ukraińskich (tak dziś gloryfikowanych) nacjonalistów z UON-UPA oraz ukraińską ludność cywilną (tak, tak) – masowej eksterminacji polskiej ludności cywilnej na Wołyniu.
Mimo, że do zbrodni dochodziło i wcześniej (ataki w 1939r.na wycofujących się do Rumunii po klęsce wrześniowej żołnierzy polskich) i później (do 1947r. na Lubelszczyźnie i Podkarpaciu) to właśnie dzień 11 lipca 1943r., który przeszedł do historii pod nazwą „krwawej niedzieli” – stanowił punkt kulminacyjny tego opętańczego mordu, bowiem w tym dniu doszło do masowych i jednoczesnych ataków na zgromadzonych w kościołach (!) Polaków.
Przerażające jest nie tylko nieprawdopodobne okrucieństwo tych mordów ale i to że mordercy znaleźli wsparcie w prawosławnym i greckokatolickim duchowieństwie.
Obecnie ze smutkiem można skonstatować, że w imię swoiście rozumianego interesu politycznego zdarzeń zwanych „rzezią wołyńską” czy też „zbrodnią wołyńską” – jakoś mało kto odważy się głośno i oficjalnie nazwać po imieniu: „ludobójstwem”. W imię tejże poprawności politycznej nikt też oficjalnie nie domaga się potępienia morderców – na późniejszej postawie których chce budować swą tożsamość nasz sąsiad.
Tym bardziej pamiętajmy…
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }